Szczerze mówiąc desery i ciasta goszczą w mojej kuchni stosunkowo rzadko. Jeśli ktoś daje mi wybór między jedzeniem słodkim a słonym, to przeważnie wybiorę słone, a jak jem słodycze to w małych ilościach, bo szybko czuję się zasłodzona. Jednak czasem nabieram ochoty na coś słodkiego, a przy tym nieco bardziej wyszukanego niż kostka ulubionej czekolady. Szczególnie wtedy, gdy wybieram się w gości i wiem, że wszyscy będą tam zajadali ciasta pełne składników, których nie jadam. Właśnie z powodu odwiedzin u rodziny powstał przepis, którym się dziś z Wami dzielę - przepis na czekoladowy jagielnik, z malinową galaretką na górze i na spodzie z daktyli i orzechów.
Mam nadzieję, że będzie Wam smakował, bo u wśród moich testerów zebrał same wysokie noty :)
Dwie ważne sprawy, na które warto zwrócić uwagę: po pierwsze, kasza musi wchłonąć cały płyn, w którym się gotowała, bo inaczej masa nie będzie się dobrze trzymała. Po drugie, jeśli nie macie agaru, możecie pokombinować z nasionami chia i zamiast galaretki zrobić mus malinowy.
Czekoladowy jagielnik z galaretką malinową
Składniki:
- 200g kaszy jaglanej
- 500ml mleka roślinnego - najlepiej od razu smakowego (u mnie o smaku orzechów z czekoladą)
- tabliczka gorzkiej czekolady
- syrop klonowy - kilka łyżek
- 30 suszonych daktyli (namoczonych we wrzątku)
- około szklanki wybranych orzechów/pestek zmielonych na mąkę (u mnie migdały i mąka kokosowa)
- 250g mrożonych malin
- 2 łyżki cukru
- 1 łyżka agaru
Kaszę dokładnie płuczemy i wsypujemy do zimnego mleka. Gdy mleko zacznie wrzeć zmniejszamy ogień do minimum i gotujemy pod przykryciem przez 15 minut. Przez ten czas kontrolujemy poziom płynu i dolewamy odrobinę więcej jeśli kasza wypije całe mleko zanim zmięknie. Gdy kasza będzie ugotowana do miękkości odstawiamy zakryty garnek na kilka minut, żeby wchłonęła cały płyn z garnka. Następnie odstawiamy do przestygnięcia - na kilkanaście minut, aby nie była gorąca, ale też nie była całkiem wystudzona.
Gdy kasza stygnie robimy spód - daktyle miksujemy na gładko i łączymy z orzechami. Masa musi być zwarta i ładnie się kleić, więc dodajemy orzechy stopniowo.
Wykładamy masę daktylowo-orzechową na spód tortownicy wyłożony folią spożywczą, dokładnie rozprowadzając i dociskając całość do powierzchni.
Przestudzoną kaszę blendujemy na gładko. Dodajemy rozpuszczoną tabliczkę czekolady i ponownie blendujemy, po czym dosładzamy masę syropem klonowym. Następnie przekładamy na przygotowany spód orzechowy.
Maliny wrzucamy do garnuszka i podgrzewamy. Gdy będą rozmrożone i zaczną się rozpadać dosładzamy je cukrem i dodajemy agar, po czym doprowadzamy do wrzenia. Chwilę studzimy i przelewamy masę na wierzch naszego deseru.
Całość wstawiamy do lodówki na co najmniej 2 godziny.
Smacznego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz